Korchas' pod tqzhelymi meshkami , buduschie druzhinniki wzbiralis' na krutoj holm . Na wershine ego pokrikiwal muzhchina , poperek sebq shire . Volosatye ruki tolschinoj s taliü , a nogi - prosto kolody . Besstydno golyj , zhiwot skladkami wypqchiwaetsq wpered . Lysaq litaq golowa blestit , azh glazam bol'no . Pot stekaet gradom po obgorewshemu licu . Vzdulsq i pokrasnel bagrowyj rubec na lbu . - Jej , knqzhich , kak tebe nrawitsq moq nowaq shapka ? - sprosil Turognew . - Zamechatel'naq ! Sowsem ne widno twoego lica... - poddel Yaropolk .