Jetu istoriü mne rasskazal odin moj pacient, kotorogo q konsul'tirowala chastnym obrazom. Ego rasskaz my slegka izmenili, pridali inoe zwuchanie nekotorym sobytiqm, pereformatirowaw ego, no w celom, staralis' priderzhiwat'sq kanwy ego powestwowaniq. Vse imena i niki izmeneny, lübye sowpadeniq sluchajny... Oni priwykli polagat'sq tol'ko na sebq. Jeto wpolne logichno, kogda okazywaesh'sq wne zony dejstwiq zakonow. Dewochki, kotoryh zhizn' zabrosila w krutoj wirazh. Im ne nuzhna washa zhalost' ili sochuwstwie. Vy udiwites', no mnogie iz nih wspominaüt ob ätom burnom wremeni kak o samom luchshem, polnom swobody i mnogoobeschaüschih wstrech, lüxusa w swoej zhizni. Im, tem, kotoryh tak mnogo kidali, obmanywaq, kto stolknulsq s nasiliem, s samymi merzkimi i nizkimi storonami chelowecheskoj lichnosti, nuzhno samoe glawnoe ¿ äto wosstanowlenie doweriq i utrachennogo chuwstwa sobstwennogo dostoinstwa! Doweriq k lüdqm, wery w lüdej woobsche, wery w swoi sily, i w to, chto wsö eschö poluchitsq.