2,99 €
inkl. MwSt.
Sofort per Download lieferbar
payback
0 °P sammeln
  • Format: ePub

„Śmiech mi tylko został, śmiech jeden wielki wyśpiewany z okien lat minionych” Jarosław Wojciechowski to twórca, który lubi zaskakiwać. Dotąd poznaliśmy go w roli niepokornego poety, który mierzył się ze światem w najróżniejszych odsłonach. Szarpał, gryzł, wył, ironizował, bo cóż innego z tym wydaniem rzeczywistości było robić. A tu nagle odkrywamy Jarosława Wojciechowskiego prozaika – zupełnie nowa odsłona kogoś, kto na dodatek puszcza nam zza zasłony prozy perskie oczko poety, bawiąc się przy tym wyśmienicie.Mamy przed sobą powiastkę filozoficzną nieźle umiejscowioną w rzeczywistości. Jarek…mehr

Produktbeschreibung
„Śmiech mi tylko został, śmiech jeden wielki wyśpiewany z okien lat minionych” Jarosław Wojciechowski to twórca, który lubi zaskakiwać. Dotąd poznaliśmy go w roli niepokornego poety, który mierzył się ze światem w najróżniejszych odsłonach. Szarpał, gryzł, wył, ironizował, bo cóż innego z tym wydaniem rzeczywistości było robić. A tu nagle odkrywamy Jarosława Wojciechowskiego prozaika – zupełnie nowa odsłona kogoś, kto na dodatek puszcza nam zza zasłony prozy perskie oczko poety, bawiąc się przy tym wyśmienicie.Mamy przed sobą powiastkę filozoficzną nieźle umiejscowioną w rzeczywistości. Jarek proponuje nowego bohatera, którego jeszcze w literaturze nie zauważono. Do galerii cwanych, mądrych życiowo, mocno stojących na nogach barmanów, dorożkarzy czy cieciów wprowadził postać jeszcze nienacechowaną i nieodkrytą przez literaturę – pracownika ochrony, który prowadzi dziwny flirt ze swoim miejscem pracy . Niby to facet z tego świata, ale co chwila przekracza realne wymiary i dostrzega oniryczno – symboliczną przestrzeń pełną cudów i dziwactw. I nie tylko dostrzega – wchodzi z nią w relacje, poszukuje jej, jakby wymierność do życia i szczęścia mu nie wystarczała.Przestrzeń literacka, jaką autor nam zaproponował, jest jednocześnie zamknięta i otwarta – dwoistość dla tej książki zresztą charakterystyczna. Bohater jest umiejscowiony w pewnym oszklonym z trzech stron kontenerze – miejscu swojej pracy. Ten punkt jest środkiem jego uniwersum. Usytuowany centralnie jest jednocześnie obserwatorem i więźniem z wyboru całkiem szczęśliwym w tym azylu. Zupełnie jak w loży widzi wszystko i rozkoszuje się ucztą dla duszy i ciała. Opuszcza ją zresztą regularnie, by dołączyć się do harców rzeczywistości czy fantasmagorii, bo ciągle jego spokój jest w specyficzny sposób zakłócany. Wciąż wokół niego dzieje się jakieś zawirowanie, zamieszanie. A on w nie wnika, daje się porwać, pozwala sobie zapominać o realnym świecie, pozwala sobie na zagubienie drogi i wyrywa się w przestrzeń, która granic nie posiada.Kim jest bohater utworu? To ktoś, kto powoli wprowadza nas w swój dziwaczny świat. Z jednej strony przedstawia siebie jako zwykłego człowieka – ochroniarza przez przypadek czy raczej wybór losu odkrywającego sferę, którą dotąd lekceważył albo tylko nie znał – świat ludzi noszących na czarnej koszulce napis OCHRONA. I…jest zaskoczony. Zaskoczony tym, że odkrywa tu takie same problemy, jakie trapią mniej lub bardziej intelektualnie do życia przygotowanego człowieka. Więcej, że ich sposób przeżywania, radzenia sobie z nimi jest równie rozpaczliwy, równie rwący za serce i równie bezradny. Miłość, zdrada, wredny szef, kłopoty z żoną, notoryczny brak pieniędzy (jak sam autor wielokrotnie mówi – bryndza).Ten obszar znany doskonale czytelnikowi z autopsji staje się dla autora rodzajem pomostu prowadzącego w wymiar snów, marzeń i to tych z kategorii niebanalnych. Sen – jawa o wędrowcach chcących koniecznie bohatera znęcić za pomocą tajemnicy przenoszonego przez siebie kufra ukrywającego wielki skarb. Sen – jawa ulotny, uciekający w momencie, gdy już przynosił rozwiązania – więc pełen niedomówień i zagadek, które bardzo chcielibyśmy rozwiązać. Ale za rozwiązaniami trzeba biec, wyszukiwać je w każdym nieprawdopodobnym miejscu realnego świata, bo wystarczy tylko krok, by się w tajemnicy zanurzyć. Otoczony pułapkami i wrogami czyhającymi na jego słabość, bohater niczym przewodnik prowadzi nas w coraz dziwniejsze miejsca, pozwala nam swoimi oczami patrzeć na ludzkie słabości, próżność, nikczemność i zwyczajne zaczajone zło. Ale i nieprawdopodobne piękno.Chyba największą zaletą nowej książki Jarka jest ta łatwość, z jaką oniryczne sceny mieszają się z realnością. Błyskawiczne przechodzenie od zabawy w kreowanie rzeczywistości do groteskowych, pełnych zjadliwości komentarzy na współczesny świat, jego małości, podłości ukryte nawet w najbliższym i najbardziej znanych otoczeniu. Dostaje się i politykom i poetom, wielkim i małym, pijakom i bogaczom. A wszystko napisane stylem często przypominającym Mirona Białoszewskiego „gadania”. Takie mówienie o świecie, który jest i który może być w sposób zrozumiały i często dosadny.Czego poszukuje bohater w tej dziwacznej wędrówce w głąb swojej wrażliwości i wyobraźni? Na to pytanie niezwykle trudno odpowiedzieć, bo książka wydaje się być jakimś sposobem rozliczenia się z problemami życia – swojego i innych ludzi. Przecież trudności i pułapki los nam rozdziela po równo. Dlatego pojawia się garść anegdot z życia prawdziwych przyjaciół bohatera, który niczym jakiś spowiednik zbiera opowieści. Ich przesłania są drogą do wkroczenia w świat wizji. A to daje z kolei powód do zmierzenia się ze swoimi często pokręconymi emocjami. Tu ujawniają się marzenia o lepszym świecie, tu pojawiają się pułapki ułudy i tu wreszcie można dać upust swojej złości na doznane od świata i ludzi krzywdy. Stąd często zjadliwość, wściekłość czy ironia i szyderstwo w kreowaniu obrazów postaci z wizji. Czemu więc ma służyć ta wędrówka w głąb siebie? Wydaje się być jakimś rodzajem autoterapii, którą gdy się przeprowadzi, dozna się swoistego katharsis.A przecież mimo tak poważnej tematyki forma książki jest często lekka i zabawna. Czasem ma się wrażenie, że autor gubi nas na kolejnym zakręcie swojej wyobraźni, gdy przerzuca nas od jednego do drugiego kręgu swoich wyobrażeń. Jednak autoironia bohatera komentującego również swoje poczynania, garść zabawnych refleksji człowieka przywołującego siebie do porządku oraz lekkość stwierdzeń pozwala czytelnikowi na chwilowy oddech i częsty uśmiech.Czy bohater odkryje tajemnicę? Czy zajrzy do kufra? Ile razy wystrychnie na dudka szefa konkurencyjnej firmy ochroniarskiej? I co mają z tym wszystkim wspólnego flirtujące rury kwasoodporne – na te pytania radzę poszukać odpowiedzi w książce Jarosława Wojciechowskiego. Może nie wszystkie zagadki rozwiąże, ale pożywkę dla duszy i ciała podsunie za pomocą inteligentnej sugestii. Dobra zabawa zapewniona. Polecam!Bożena Laskowska